Mowa polska - piękna, żywa i … nieśmiertelna 22 kwietnia 2020

WŚ nr 4/08

Niniejszy tekst został przygotowany w nawiązaniu do artykułu pt. „Szlakiem Adama Mickiewicza i wybitnych Wielkopolan” z poprzedniego numeru Witryny Śmigielskiej (3/08).

16 września 1899 r. Henryk Sienkiewicz odsłonił w Miłosławiu pod Wrześnią pierwszy na polskiej ziemi pomnik Juliusza Słowackiego i w obecności licznych przedstawicieli świata nauki, sztuki i kultury oraz działaczy społecznych ze wszystkich trzech zaborów wygłosił przepiękne przemówienie ku czci mowy ojczystej. Okazją do tej społecznej manifestacji była 90. rocznica urodzin Juliusza Słowackiego. Wygłoszenie przez autora „Krzyżaków” mowy w okresie najgwałtowniejszej pruskiej krucjaty przeciwko wszystkiemu co polskie, stało się w życiu Wielkopolski, Pomorza i Śląska wielkim wydarzeniem i odbiło się głośnym echem w prasie krajowej oraz wielu państw zachodniej Europy.

„Opatrzność tworząc narody hojnie obsypała naszych praojców rozlicznymi darami. Dała im obszerne i żyzne ziemie, dała im zarazem lwie i gołębie serca, szlachetne dusze i bystre umysły zdolne do najgórniejszych lotów. Ale nie był to jeszcze kres darów.
Można by mniemać, że Bóg tworząc Polaków rzekł im: Oto na domiar wszystkiego daję wam spiż dźwięczny a niepożyty taki, z jakiego ludy żyjące przed wami stawiały posągi swym bohaterom: daję wam złoto błyszczące i giętkie, a wy z tego tworzywa uczyńcie mowę waszą.
I została ta mowa niepożyta jak spiż, świetna i droga jak złoto, jedna z najwspanialszych w świecie, tak wspaniała, piękna i dźwięczna, że chyba tylko język Hellenów może się z nią równać.
Powstali również z biegiem wieków liczni mistrze słowa, którzy, ze spiżu uczynili ramę harfy, a ze złota nawiązali na nią struny. A wówczas poczęła śpiewać ta polska harfa i wyśpiewywać dawne życie. Czasem huczała jak grzmot w górach, czasem unosiła się nad polami błogosławiąca i błogosławiona, czysta jak łza, Boża jak modlitwa, słodka jak miłość.
Aż przyszedł wreszcie do tej naszej harfy największy z mistrzów – Mickiewicz, i położywszy na niej natchnione dłonie wydostał z jej strun takie jeszcze dźwięki, których nie domyślono się przed nim. Pieśń jego kończyła się gdzieś na Niebios progu tak doskonała, tak prawie nieziemska, że wówczas nawet, gdy przestawał grać: „… wszystkim się zdawało, że wielki mistrz gra jeszcze, a to echo grało!”. Echo serc polskich…
I wygrał szum naszych lasów, plusk naszych rzek i dżdżów, gromy naszych burz, pieśni naszego ludu – wszystko, co nasza myśl może objąć, serce odczuć, a dusza wyobrazić jako wzniosłe i najpiękniejsze na świecie.
Więc zdawać się mogło, że po nim i obok niego nikt nie zdoła już nic dodać tej mowie, że dosięgła już szczytu, i że ozdoby a doskonałości nikt już nie potrafi jej przysporzyć.
A jednak znalazł się poeta, który to uczynił i to jest ten, którego rysy widzicie wykute dłonią mistrza w marmurze:

„Lećcie u zorzy prosić purpury,
Pereł u rosy, szafiru u chmury,
A może gdzieś zawieszona
Na niebie tęczowa nić,
Tę tęczę wziąć na wrzeciono
I wić… i wić… i wić!”

Tak jest! On to uczynił. On nabrał pełnymi garściami pereł, szafirów, purpury, tęczowych blasków, olśniewających diamentów i obsypał nimi tę naszą harfę tak hojnie, tak bez miary, że stanęła przed nami w niebywałym blasku i majestacie niby Harfa – Królowa, przed którą gną się kolana ludu i schylają się czoła ludu jak ongi przed harfą Dawida.

I oto jego zasługa, jego chwała, jego wielkość!

Pokolenia będą czerpały z tych skarbców, pokolenia będą z podziwem i zdumieniem się pytały: jak zdołał i jak mógł to czynić?
A jednak mógł!

Zdołał – bo poezja w jego duszy była jak nieprzebrane wody mórz – a mógł – bo tylko zmarłym nie można nic dodać. Przed żywą królową zawsze można uderzyć czołem i przynieść jej skarby w ofierze, ta zaś nasza królowa, którą on obdarzył, była i będzie nie tylko żywa, ale i nieśmiertelna.”

Wg. „Tygodnika Ilustrowanego” z 29 IX 1899r.

PS. I jeszcze fragmenty przemówienia H. Sienkiewicza, gdy 10 grudnia 1905 r. odbierał w Sztokholmie Nagrodę Nobla za „Quo vadis”:
„Wszystkie narody świata idą w zawody o tę nagrodę w osobach swoich poetów i pisarzów. Dlatego też wysoki areopag, który tę nagrodę przyznaje, i dostojny monarcha, który ją wręcza, wieńczą nie tylko poetę, ale zarazem i naród, którego synem jest poeta.

Stwierdzają oni tym samym, że ów naród wybitny bierze udział w pracy powszechnej, że praca jego jest płodna, a życie potrzebne dla dobra ludzkości. Jednakże zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla syna Polski!...

Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje!… Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód, że działa… Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!”.

Przygotowała T.A.

Śmigiel, Miasto Wiatraków
Śmigiel Travel
Centrum Kultury w Śmiglu