„Śmigielski trop stalinowskiej zbrodni” 17 lutego 2014

Wielką pasją Józefa Smelkowskiego (ur. 10 marca 1903 r. w Rogaczewie Małym) była muzyka. Zanim osiadł wraz z rodziną w Śmiglu, pełnił funkcję organisty w kościele parafialnym w Chojnie (pow. Szamotuły). Zamiłowanie do gry na instrumentach muzycznych doprowadziło do uczestnictwa w ważnym wydarzeniu, jakim był pogrzeb Marszałka Józefa Piłsudskiego w Krakowie 18 maja 1935 roku.
Dziadek wraz z delegacją policjantów udał się na pogrzeb Józefa Piłsudskiego do Krakowa. W czasie uroczystości pogrzebowych na Wawelu grał na skrzypcach utwory żałobne – opowiada wnuk Paweł Smelkowski. Wkrótce policjanci brali udział w innym doniosłym wydarzeniu. Wspólnie z kolegami z Policji Państwowej dziadek uczestniczył w usypywaniu kopca im. Józefa Piłsudskiego.
W 1937 roku Józef Smelkowski wraz z rodziną przeprowadził się do Śmigla. Rodzina kupiła dom przy ulicy Uliczki (ob. Zielonej), a Józef Smelkowski podjął pracę jako posterunkowy Policji Państwowej. Funkcję tę pełnił aż do napaści Niemiec na Polskę w 1939 roku.
Z chwilą wybuchu wojny dziadek jako funkcjonariusz policji brał udział w internowaniu osób pochodzenia niemieckiego, co do których istniały podejrzenia, że mogą czynnie wystąpić przeciwko państwu polskiemu. Po napaści Niemiec na Polskę wraz z innymi funkcjonariuszami policji oraz urzędnikami państwowymi został ewakuowany na wschód.
Zaraz po zajęciu Śmigla przez wojska niemieckie okupant przystąpił do intensywnych poszukiwań dziadka. Pretekstem był fakt, że jako funkcjonariusz policji dziadek brał udział w internowaniu miejscowych Niemców – relacjonuje Paweł Smelkowski.
Próby podejmowane przez Niemców okazały się daremne. Zarówno okupant jak i rodzina Józefa Smelkowskiego nie wiedzieli, co stało się z zaginionym posterunkowym.
Odpowiedź nadeszła w styczniu 1940 roku. Rodzina otrzymała wówczas kartkę pocztową, nadesłaną przez Józefa Smelkowskiego, w której informował swoich bliskich, że jest zdrowy i znajduje się w niewoli radzieckiej w Ostaszkowie. Był to jeden z trzech obozów jenieckich przeznaczonych dla polskich jeńców znajdujących się na terenie ZSRR (oprócz Ostaszkowa istniały wówczas obozy w Kozielsku i Starobielsku). Na terenie obozu w Ostaszkowie umieszczono głównie policjantów, żandarmów, żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, służby więziennej oraz pracowników przedwojennego wywiadu.
Babcia po otrzymaniu wiadomości postanowiła, w trosce o bezpieczeństwo rodziny, zniszczyć kartkę pocztową. Poza tą jedyną informacją rodzina nie otrzymała żadnych wiadomości o losie dziadka – opowiada Paweł Smelkowski.
Poszukiwania zaginionego rodzina podjęła po zakończeniu II wojny światowej. Jednak jak większość Polaków państwo Smelkowscy domyślali się, że jeńcy z Ostaszkowa (a także Starobielska) podzielili los pomordowanych oficerów WP z terenu obozu w Kozielsku, których groby odkryli Niemcy w kwietniu1943 r. w Katyniu.
Odpowiedź, którą otrzymała za pośrednictwem Sądu Grodzkiego w Śmiglu wdowa po zamordowanym pani Irena z Tomaszewskich Smelkowska w 1948 roku, nie zawierała informacji dotyczącej losu zaginionego. W piśmie stwierdzono jedynie, że teren, na którym przebywał Józef Smelkowski objęty był działaniami wojennymi (pomiędzy wojskami niemieckimi i radzieckimi) i dlatego należy uznać, że zaginiony najprawdopodobniej poniósł śmierć. Była to więc informacja, która w dużej mierze powtarzała stwierdzenia władz radzieckich usiłujących oddalić od siebie podejrzenia o udział w zbrodni.
Prawdę rodzina poznała dopiero po ponad 50 latach od otrzymania kartki pocztowej, której nadawcą był zaginiony.
Ujawnione w 1990 roku przez władze radzieckie dokumenty wyjaśniały los Józefa Smelkowskiego oraz innych jeńców z terenu obozu w Ostaszkowie.
Na mocy decyzji zawartej przez ścisłe kierownictwo Biura Politycznego Partii Komunistycznej ZSRR z 5 marca 1940 roku wszyscy Polacy, przebywający w obozach jenieckich mieli zostać wymordowani. Pretekstem miało być to, że: wszyscy są zatwardziałymi, nie rokującymi poprawy wrogami władzy sowieckiej.
Pod tą decyzją podpisali się: m.in. J. Stalin, Ł. Beria, W. Mołotow.
W kwietniu 1940 roku rozpoczęła się likwidacja wszystkich trzech obozów, w których przebywali polscy jeńcy. Więźniowie z Ostaszkowa, w sumie ponad 6 300 osób, wywożeni byli z obozu od dnia 4 kwietnia 1940 roku grupami po 60-130 osób przez NKWD i z zimną krwią mordowani strzałem w tył głowy w więzieniu w Kalininie (ob. Twer). Następnie zwłoki pomordowanych ładowano do ciężarówek i przewożono do pobliskiego Miednoje, gdzie oprawcy chowali ciała zamordowanych we wspólnej mogile.
W jednej z grup wywożonych do więzienia i zamordowanych znajdował się również Józef Smelkowski.
Historia Józefa Smelkowskiego miała także wpływ na powojenne losy jego rodziny. Szykan ze strony władz komunistycznych szczególnie doświadczył syn Józefa Smelkowskiego – Mieczysław.
Po ukończeniu konserwatorium muzycznego w Poznaniu ojciec starał się o przyjęcie do Filharmonii Poznańskiej – wspomina Paweł Smelkowski. Jednak ze względu na pochodzenie (syn przedwojennego polskiego policjanta „zaginionego” na terenie ZSRR) podanie ojca zostało odrzucone. Władze komunistyczne przerwały rozwijającą się karierę muzyczną i wysłały ojca do Krosna Odrzańskiego, aby tam odbył zasadniczą służbę wojskową.
Od zbrodni popełnionej na Polakach przez stalinowskich zbrodniarzy upłynęło 70 lat. Mimo to rodzina państwa Smelkowskich w dalszym ciągu kultywuje pamięć o Józefie i innych ofiarach oprawców z NKWD. Jak opowiada Paweł Smelkowski: Dzisiaj najważniejszą sprawą jest to, aby przypominać społeczeństwu los, jaki spotkał Polaków w ZSRR, i aby tragiczne wydarzenia z 1940 roku już nigdy się nie powtórzyły.

01b
Posterunkowy Józef Smelkowski w mundurze funkcjonariusza policji Państwowej

02b
Informacja z polskiego Czerwonego Krzyża informująca rodzinę Smelkowskich o losie Józefa

03b
Józef Smelkowski (trzeci z prawej) wraz z delegacją policjantów, usypuje kopiec im. Józefa Piłsudskiego

Adam Białas

Śmigiel, Miasto Wiatraków
Śmigiel Travel
Centrum Kultury w Śmiglu